Mélissa Da Costa - Cały ten błękit - Wydawnictwo Znak - Recenzja

Skoro nie można się cofnąć, trzeba znaleźć najlepszy sposób, by pójść naprzód”.

Émile to dwudziestosześcioletni mężczyzna, który dowiaduje się, że jest chory na Alzheimera i ma zaledwie dwa lata życia, zanim jego pamięć zacznie znikać na dobre. Nie chce umierać powoli, we własnym ciele. Dlatego, zamiast czekać, aż choroba odbierze mu wszystko, co stanowi o jego tożsamości, postanawia odejść na własnych warunkach. 

Zamierza porzucić wszystko, co zna oraz swoich najbliższych i wyruszyć w swoją ostatnią podróż życia kamperem. Jednak zanim to zrobi, zamieszcza w sieci krótkie ogłoszenie o poszukiwanym towarzyszu podróży. Nie musi długo czekać, a odpowiada na nie Joanne. 

Z czasem wyprawa kamperem przez malownicze krajobrazy południowej Francji staje się czymś więcej niż tylko ucieczką. Podczas wspólnej drogi Émile i Joanne odnajdują to, czego oboje szukali – spokój, zapomnienie i odwagę, by nie odkładać niczego na później.

„Ponieważ nie można zmienić kierunku wiatru, trzeba się nauczyć ustawiać żagle”.

Cały ten błękit to powieść pokazująca historię chłopaka, który dowiaduje się, że ma chorobę  Alzheimera, i o dziewczynie, która ucieka przed swoją przeszłością. Tych dwoje obcych sobie ludzi, każdy borykający się z własnym cierpieniem, decydują się wyruszyć razem w podróż. Bez celu, bez planu tylko z potrzebą ucieczki i przeżyciu niezapomnianych ostatnich chwil. 

Autorka w swojej powieści pokazuje nam, że życie potrafi nas złamać w najmniej spodziewanym momencie. Czasami los odbiera wszystko, co mamy przyszłość, plany, marzenia, pozostawiając jedynie rozpaczliwe tu i teraz. Dlatego nie możemy zostawiać czegokolwiek na później. Trzeba korzystać z życia i pielęgnować, jak najwięcej pięknych chwil, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będą tymi ostatnimi. 

Przeważnie człowiek otwiera oczy, kiedy spotka go coś złego tak jak naszego bohatera. Żadna choroba nie jest przyjemna, czasami się cierpi bardziej czasami słabiej, ale sam fakt jest przerażający. Opisana w powieści choroba Alzheimera jest przykra, bo w jednej chwili zapominamy o wszystkich bliskich, o tym, co przeżyliśmy, zostajemy z pustką. Tkwimy w otchłani, zawieszeniu, czekając na koniec. 

Książka pełna smutku, samotności, bezsilności, traum, choroby, marzeń, przygód, determinacji, małych radości, niespodziewanej miłości oraz wzruszeń. 

Czytało mi się ją przyjemnie i szybko, lekki styl autorki sprawia, że przez kartki mknie się, w zastraszającym tempie. A czym bliżej zakończenia, tym robiło się człowiekowi smutno, bo można się spodziewać, jak to wszystko się skończy, więc paczka chusteczek się przyda. Bo są łzy, które spływają niespodziewanie i zatrzymują oddech. Myśli, które zostają w czytelniku na długo po zamknięciu książki. Pięknie podsumowuje to ten cytat; „Ludzie są jak witraże. Świecą, dopóki świeci słońce, ale gdy zapada ciemność, ich piękno ukazuje się tylko wtedy, gdy są oświetlone od środka”. 

Polecam wam bardzo gorąco sięgnąć po tę historię, która boli i leczy jednocześnie. Ukazuje nam, że nawet w obliczu nieuniknionego końca można znaleźć sens życia. Można kochać i być kochanym. Można po prostu żyć i chwytać, jak najwięcej się da. 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu 

(Współpraca Barterowa z)

4 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że czuję się zachęcona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i mam nadzieję, że ci się spodoba ;)

      Usuń
  2. Ładny cytat o wietrze i żaglach. Do rozważenia

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Świat Książkowy Mali , Blogger