Anna H. Niemczynow - Strażniczki moralności - Wydawnictwo Luna - Recenzja

„Mama. To jedno słowo. Osoba, człowiek, ktoś bliski. Ktoś, na kogo zdaniu należało jej najbardziej na świecie. Ktoś, za kogo dałaby się pokroić i posypać solą. Ktoś, na kogo uwagę próbowała zasłużyć całe życie. Ktoś, kogo miłości i zainteresowania pragnęła od zawsze. Jednocześnie ktoś, kto tak bardzo ją zranił, zniszczył, zdeptał, wyrwał z korzeniami skrzydła jej pewności siebie. Tak ciężko było pozwolić ponownie im wyrosnąć. Tak żal jej było utraconego bezpowrotnie dzieciństwa, wieku, gdy była nastolatką, a nawet dorosłości, w której trakcie żebrała o matczyną miłość”.

Jaga Branson to kobieta przed pięćdziesiątką, która na pozór ma wszystko, co powinno czynić ją szczęśliwą. Sukces zawodowy w dziedzinie psychologii, jak i jako pisarka popularnych poradników,  udany związek, bliska relacja z córką oraz ciepły dom. Jednak pod tą pozornie idealną fasadą kryje się dziewczyna wciąż zmagająca się z cieniem dzieciństwa.

Została wychowana w domu, w którym nie doświadczyła miłości, tylko wiecznie była krytykowana i porównywana z innymi. Największy ból sprawiała jej matka, która powinna kochać swoje dziecko bezwarunkowo, a ona wręcz przeciwnie nigdy nie obdarzyła jej żadnym dobrym uczuciem. O wsparciu mogła tylko pomarzyć.  

Do tego dochodziła presja społeczeństwa. Kobiety z otoczenia matki, tytułowe strażniczki moralności, które czuły się uprawnione do oceniania życia Jagi i jej wyborów. Jaka matka w ogóle pozwala na takie traktowanie, jak sama może traktować swoje dziecko, jak śmiecia nic niewartego... to się po prostu w głowie nie mieści. 

„Trzeba nam nauczyć się odchodzić od tych, którzy nie doceniają tego, że jesteśmy”.

Strażniczki moralności to powieść pokazująca historię kobiety, która mimo sukcesu zawodowego i dorosłości, wciąż nosi w sobie zranione dziecko. Naznaczona jest bowiem trudną do zagojenia raną. Tym dotkliwszą, że zadaną przez kogoś, kto powinien chronić i kochać bezwarunkowo – własną matkę. To ona jest jej największym źródłem cierpienia. Przez całe życie stara się zasłużyć na miłość i uznanie od swojej mamy, ale wciąż tego nie dostaje. Musi się w końcu otrząsnąć i dojrzeć, że powinna żyć dla siebie, nie dla niej. Bo „Niektóre matki nie uczą kochać. Uczą, jak przetrwać. A czasem największą odwagą jest… odciąć się.”

Autorka w swojej powieści pokazuje nam przede wszystkim siłę ludzkich emocji i cenę, jaką płacimy za brak miłości i akceptacji w dzieciństwie. O tym, jak relacje rodzinne, zwłaszcza te z matką potrafią ukształtować całe nasze życie, sposób myślenia o sobie i innych, a nawet zdolność do budowania szczęśliwych związków.  

Prawdziwa siła rodzi się wtedy, gdy mamy odwagę odciąć się od przeszłości i przestać żyć pod dyktando innych. Wystarczy zacząć słuchać własnego serca i pozwolić sobie na własne szczęście i dbać o rodzinę, którą się stworzyło. Trzeba robić wszystko, żeby własne dziecko nie czuło tego samego, co my sami przeżyliśmy. A nasza bohaterka przeżyła naprawdę wiele, aż serce rwało się na kawałki, jak czytałam, jak traktowała ją matka. Nikt z nas nie chciałby być źle traktowany przez własną mamę. 

Książka pełna cierpienia, odrzucenia, przemocy psychicznej, toksycznych relacji, braku miłości i akceptacji, traumy, hejtu oraz nadziei na lepsze jutro. 

Polecam wam sięgnąć po tę opowieść, jeśli lubicie mądre, pełne refleksji, emocjonalne książki o życiu, relacjach i wewnętrznej próbie uzdrowienia własnej duszy. Niezwykle poruszająca o potrzebie bycia kochanym.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu  

(Współpraca Barterowa z)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Świat Książkowy Mali , Blogger