Z
wielką przyjemnością przedstawiam wam książkę, którą wzięłam pod swoje
skrzydła.W tym roku jest to mój trzynasty patronat. Odnajdę Cię to drugi tom serii Włoskie pożądanie, która zostanie wydana przez Wydawnictwo WasPos.
Nana Bekher to żona i matka dwójki urwisów – kobieta, której pasją jest pisanie. Uwielbia czytać książki, ale jeszcze bardziej pisać je i tworzyć własne historie. Zaczęła już w szkole podstawowej, gdzie wykorzystywała swoją wyobraźnię przy pisaniu krótkich opowiadań, poezji, a nawet szkolnych wypracowań. Choć jest wielką fanką twórczości Agathy Christie, sama pisze romanse, erotyki oraz fantastykę. Zaczęła od publikowania swoich prac na portalu Wattpad, właśnie tam Czytelniczki zachęciły ją do wydania książki. Ma nadzieję, że historie jej bohaterów porwą serca Czytelników.
Nana Bheker wie jak rozpalić emocje czytelnika. Odnajdę Cię to doskonała
mieszanka tajemnic, prawdziwej miłości niegasnącej od lat i buzującego w
żyłach pożądania. Domenico to twardy i bezwzględny mężczyzna który dla
miłości jest gotów na wszystko. Wejdźcie w świat włoskiego pożądania a
rozpali w was ogień który długo nie zgaśnie
AT.Michalak
Opis;
Życiem Domenica Montechiaro kierowały poszukiwania zaginionej przed laty młodszej siostry. Gdy Blanca wróciła do rodziny, mężczyzna postanawia
uporządkować swoje życie i odzyskać utraconą miłość. Spotkanie z dawną
ukochaną będzie dla niego ogromnym zaskoczeniem.
Jaką niespodziankę
będzie miała dla niego kobieta?
Czy bezwzględny mafioso będzie w stanie
stać się kochającym mężczyzną?
I co tak naprawdę się za tym wwszystkim
kryje?
Tło wykonałam ja
Mam dla was rozdział 1
DOMENICO
Krople potu oblewają moje czoło, gdy po raz kolejny uderzam
tego gnoja. Nerwowy ostatnio się zrobiłem i jakiś rozdrażniony. Siedzi tu już
drugi dzień i jeszcze ani słowem się nie odezwał.
– Kto cię, kurwa, wynajął?! – Wymierzam mu cios.
– Szefie, zabijesz go – mówi David.
– Czego ty, kurwa, tak jęczysz?! – krzyczę na niego. – Nie
będzie mi jakiś kutas deptał po piętach!
– Ale jak go kropniesz, to nie dowiesz się, kto za tym stoi
– poucza mnie, więc to chyba jemu zaraz rozwalę łeb.
– A co ty, kurwa, doradcą moim jesteś? – warczę. Jak mnie
wkurwia takie pierdolenie! Ciepłe kluchy są z tego Davida.
– Kto cię wynajął? – pytam ponownie.
– Wal się, Montechiaro! – rzuca. – I tak mnie zabijesz, a ja
przyrzekałem.
– Masz, kurwa, jebaną rację – syczę i wyciągam glocka.
Facet zamyka oczy i głośno przełyka ślinę. David spogląda na
mnie niepewnie, a ja bez wahania oddaję strzał… Szlag by to wszystko trafił!
Otwieram drzwi i wychodzę.
– Sprzątnijcie tu – mówię do chłopaków, którzy pilnowali pod
drzwiami.
Idę schodami na górę. Muszę przyznać, że całkiem przyjemnie
prowadzi mi się ten klub, choć niedobrze mi się robi, gdy pomyślę, że moja mała
siostrzyczka tańczyła tu przed tymi napaleńcami. Ten David ma szczęście, że
Blanca się za nim wstawiła, mówiąc, iż traktował ją inaczej, lepiej, bo już
dawno by wąchał kwiatki od spodu.
Kurwa! Jeszcze ten detektyw podniósł mi ciśnienie. Nie
pozwolę, by ktokolwiek zagrażał mojej rodzinie. Jestem tu po to, by chronić
siostrę, szwagra i dzieciaki. Jeśli on śledził mnie, na pewno dotarł również do
nich. Co prawda on już nic nie powie, ale dowiem się, kim był ten facet,
dlaczego mnie śledził i na czyje zlecenie. Kiedy jestem już na górze, dzwoni
mój telefon. To Blanca.
– Cześć, siostra, co tam?
– Cześć, Domi. Może wpadłbyś dziś do nas na kolację? – pyta.
Akurat dziś?
– Blanca, nie wiem, czy dziś się wyrobię – ściemniam jej.
– Oj, proszę cię. Tak koło szóstej – nalega. – Dzieci się
ucieszą.
Dzieci… Ciekawe, czy kiedyś ja będę miał swoje?
– Dobra, wpadnę – zgadzam się, bo znam Blancę i prędzej mi
dziurę w brzuchu wywierci niż odpuści.
– Super – słyszę, jak się cieszy – to na razie.
– No, cześć.
Chowam telefon do kieszeni i podchodzę do chłopaków.
– Corrado, Luca – zwracam się do nich – wy zostajecie tutaj.
– Jasne, szefie – przytakują.
– Hanson, siadaj – rzucam, wskazując chłopakowi miejsce.
Od razu do stolika podchodzi kelnerka. Dziewczyna zmysłowo
kołysze biodrami, nie odrywając ode mnie wzroku.
Wiem, na co liczy, ale dość zabawiania się z dziewczynami z
klubu, bo robią się natrętne.
– Czego się szef napije? – pyta, uśmiechając się zalotnie.
– To co zwykle. – Mierzę ją wzrokiem.
Dziewczyna odchodzi i po chwili przynosi mi whiskey.
– Ten detektyw coś znalazł? – pytam chłopaka.
– Na razie nic konkretnego – mówi. – Gość nazywa się Stan
Bergman i jest prywatnym detektywem.
– Był – poprawiam go, po czym wychylam whiskey.
– Co ma szef na myśli?
– A co, nie jesteś w stanie się domyślić?
Hanson sztywnieje. Jacy oni wszyscy nagle wrażliwi się
zrobili. David jest jedynym, pieprzonym przypadkiem, bo ja nie daję drugiej
szansy.
– Masz się dowiedzieć, kto go wynajął. Zrozumiano?
– Tak, szefie. – Kiwa głową.
– A, i zadzwoń do Zoe, ma być u mnie o dziewiątej.
– Jasne.
– Pilnujcie tu wszystkiego – wstaję – ja mam dziś kolację u
siostry.
– Proszę ją pozdrowić. – Chłopak podnosi się za mną.
– Pozdrowię. – Spoglądam na niego podejrzliwie.
Wychodzę z klubu i jadę do domu. Mojego wielkiego, pustego
domu.
Nie wiem, po co kupiłem taki duży, skoro tak naprawdę jestem
w nim sam. Chyba z przyzwyczajenia. Zawsze mieszkałem w dużym, luksusowym domu,
choć patrząc na siostry, ich mężów i dzieci, wiem, co jest ważniejsze. Kurwa,
jakiś sentymentalny się zrobiłem!
Czasami nocuje u mnie Zoe, ale nie mieszka tu. Nie chcę, by
się wprowadziła. Mogłaby to źle odczytać i za dużo sobie wyobrazić.
No nic, muszę się ogarnąć. Biorę szybki prysznic i się
przebieram.
Dziś spokojnie, ale jutro ruszam na dłużników. Falcon miał
czas do… Dziesięć minut temu. Nie ma zmiłuj. Towar miał na czas, więc kasa też
miała być na czas, ale dziś mam kolację u siostry. No właśnie. Czas się
zbierać.
Po drodze podjeżdżam jeszcze do sklepu z zabawkami po jakieś
upominki dla bliźniaków. Lalka dla Cristine i samochód dla Matteo. Zaraz po
szóstej jestem u siostry...........
– O, w końcu jesteś. – Blanca otwiera mi drzwi.
– Przepraszam, miałem trochę pracy. Gdzie dzieciaki? –
pytam.
– W bawialni z Santiagiem. Już ich wołam.
– A! Masz pozdrowienia od Hansona.
– O, dziękuję. – Uśmiecha się. – Też go pozdrów.
– Telefony istnieją – rzucam.
– Bardzo śmieszne. – Moja siostra przewraca oczami.
Gdy wchodzimy do salonu, przychodzi Santiago z dziećmi.
– Blanca myślała, że już nie przyjedziesz – mówi szwagier i
ściska moją dłoń.
– Praca. – Krzywię się.
– Daj spokój, ja wróciłem godzinę temu – mówi.
Przynajmniej masz do kogo wracać…
Mały Matteo idzie do mnie wolnym krokiem. Kucam i wręczam mu
prezent.
– Jak będziesz duży, to dostaniesz taki prawdziwy – mówię.
– Chyba dorosły. – Blanca się śmieje.
– A ty, księżniczko, przyjdziesz do wujka? – Wyciągam ręce
do Cristine.
– Nie ma szans. – Santiago stawia córkę na podłodze. – Za
Matteo chodzi na czterech. Stanie tylko na chwilę.
– Chodź, mała, zobacz, co mam. – Wyjmuję z torby lalkę i
pokazuję ją Cristi.
Dziewczynka uśmiecha się i chwiejnym krokiem, powoli idzie w
moją stronę. Dwa kroki przed upada, ale daję jej lalkę, więc nie płacze.
– To niesamowite – mówi moja siostra. – Do tej pory nawet
nie chciała spróbować.
– No, Domenico, chyba najwyższy czas postarać się o własne
szkraby – dodaje Santiago z uśmiechem.
– Może kiedyś, jak znajdę czas – odpowiadam zamyślony.
– Dobra, chodźcie – mówi Blanca. – Ja już zgłodniałam.
Jak tak patrzę na Blancę, Santiaga i bliźniaki, to muszę
przyznać, że mógłbym zostać ojcem. Ojciec na razie odpuścił Laurze ślub. Ja sam
mogę znaleźć sobie przyszłą żonę, ale mam na to ograniczony czas. Jeśli nie
ożenię się przed trzydziestym piątym rokiem życia, to będę musiał poślubić
Andreę Provenzano. Córkę najbogatszego przedsiębiorcy, jakiego znam. Dziewczyna
ma dwadzieścia jeden lat i jest naprawdę śliczna, ale to nie kobieta dla mnie.
Moje serce zabrała inna kobieta, Miranda Price i teraz już
go nie mam…
Około wpół do dziewiątej zbieram się do siebie. Kiedy
wchodzę do domu, dzwoni mój telefon. To David.
– Co jest?
– Szefie, Anders był w klubie – mówi.
– Oddał pieniądze?
– Tak, wszystko – odpowiada.
No i o to chodzi.
– A Falcon?
– Nie – odzywa się cicho.
– To mu jutro łeb rozpierdolę – syczę i się rozłączam.
Chwilę później rozlega się dzwonek. Idę otworzyć drzwi.
– Cześć, tygrysie. – Zoe z uśmiechem rzuca się w moje
ramiona.
– Cześć – odpowiadam chłodno.
– A co ty taki nie w humorze?
– Nie truj, dobra? – Wpuszczam ją do środka.
Zoe świetnie dziś wygląda. Ma na sobie niebieską, obcisłą
sukienkę i wysokie szpilki. W końcu rozpuściła długie, blond włosy. Od kiedy
Miranda mnie zostawiła, spotykam się z kobietami, które są jej zupełnym
przeciwieństwem. Niektóre wizualnie za bardzo mi ją przypominały.
– Oj, Domi, już ja wiem, jak cię rozluźnić. – Uśmiecha się
łobuzersko.
Nie zwlekając, odpina mi pasek i rozsuwa rozporek. Ściąga mi
spodnie wraz z bokserkami. Lubię konkrety. Klęka przede mną i od razu bierze
mojego kutasa do ust. Głęboko aż po same jądra.
O kurwa!
Opieram się o komodę. Zoe ssie mnie, oplatając język wokół
żołędzi. Jest w tym tak kurewsko dobra, że aż przeszywa mnie prąd. Spuszczam
wzrok, patrząc, jak jej usta ślizgają się po moim sprzęcie. Zoe bierze go
głębiej do gardła, ssąc mocniej. Mam ochotę zanurzyć się już w jej gorącej
cipce, więc podnoszę ją za ręce i odwracam tyłem do siebie. Rozsuwam jej
sukienkę, która po chwili opada na podłogę. Szybkim ruchem zrywam jej cienkie
majtki. Wyciągam z szuflady prezerwatywę i błyskawicznie ją zakładam.
– Pochyl się, mała – nakazuję.
Zoe pochyla się, wypinając pupę w moją stronę. Ma zajebistą
figurę i te kształty.
Chwytam ją mocno za tyłek, na co dziewczyna wydaje długi
jęk. Widzę, jak jej cipka aż lśni z podniecenia. Rozchylam jej pośladki i ostro
się w nią wbijam.
– Domi! – krzyczy.
Od razu zaczynam ją szybko i mocno pieprzyć. Muszę w końcu
uwolnić się z tego cholernego nasienia. Za dużo dziś myślałem o Mirandzie, o
tym co było między nami, co mogłoby być. Uderzam w nią nawet trochę zbyt
brutalnie, ale Zoe nie protestuje. Wiem, że lubi ostry seks, zresztą jak i ja.
Nie wiem, dlaczego moje myśli biegną gdzieś daleko w stronę Mirandy. Kurwa!
Staram się skupić na obecnych doznaniach. Na jędrnych pośladkach Zoe, na jej
ciasnej cipce, na tym jak jest mi dobrze. Patrzę, jak mój kutas wchodzi i
wychodzi, jak zanurza się w niej. Przez moje ciało przechodzą znajome prądy.
Czuję, jak Zoe zaciska się wokół mnie, jak jest blisko. Przyspieszam, ściskając
mocno jej pupę.
Kiedy wymierzam jej klapsa, dziewczyna krzyczy, szczytując.
Wykonuję jeszcze kilka mocnych, głębokich pchnięć i kończę, opadając na nią.
Kurwa! Serce wali mi jak szalone i ledwo mogę złapać oddech. Wysuwam się z niej
i wyrzucam kondoma. Biorę ją na ręce i zanoszę do sypialni. Tam dokończymy
nasze zabawy.
Rano budzi mnie telefon. Kto to, kurwa?! Odwracam się w
stronę Zoe, z nadzieją, że po tej nocy odgoniłem od siebie myśli o Mirandzie,
jednak patrząc na blondynkę w moim łóżku, wiem, że tak się nie stało.
Biorę telefon, by jej nie obudzić, i wychodzę z sypialni.
– Co jest? – syczę.
– Szefie – mówi David – już wiem, kto wynajął tego
detektywa.
– Kto? – pytam zaciekawiony.
– Niejaka Miranda Price – mówi, a ja kompletnie zamieram.
– Kto, kurwa?! – upewniam się.
– Miranda Price. Zna ją szef? – pyta.