Sandra Robins - Miłość na własność - Wydawnictwo Amare - Recenzja Patronacka
„Zgubiłam się wiele lat temu, ale znajdę dawną mnie. Obiecuję”.
Suzanne zwana Sue w przeszłości zakochała się w nieodpowiednim mężczyźnie, a kolejne wydarzenia z nim związane oraz to co zrobiła potem złamało jej serce, ale wtedy nie miała innego wyjścia, podjęła jedyną słuszną decyzje w jej niemamieniu. Minęły lata, a przeszłość napiętnowała jej przyszłość do tego stopnia, że stworzyła wokół siebie mur, okłamując samą siebie, że nie potrzebuje drugiej osoby.
Stała się elegancką, piękną, tajemniczą, pewną siebie i szanowaną kobietą, która prowadzi ekskluzywny dom publiczny, zwany Rezydencją. To miejsce nie było tylko jej pracą, ale także domem a dziewczyny tam pracujące traktowała jak swoją małą rodzinę. Dbała o nie i pomagała w potrzebie.
Kobieta nie chce zostać więcej zraniona, mężczyzn trzyma na dystans. Jednak pewnego wieczoru do klubu zawita Seweryn, który powoli będzie wkradał się i rozbijał ten jej mur.
„Był obok dzień za dniem, tydzień po tygodniu. Wyjeżdżał na kilkumiesięczne projekty, ale wracał. Zawsze do mnie wracał”.
Seweryn to rozchwytywany architekt na rynku i właśnie podpisał świetny kontrakt na projekt budowy hotelu. Jego życie zawodowe ma się jak najlepiej, ale te prywatne właśnie się rozsypuje niczym domek z kart, bo rozwodzi się, ze swoją żoną z którą od dłuższego czasu nie może się dogadać, jednak ma wspaniałą córkę, z którą cały czas zamierza mieć bardzo dobry kontakt.
W celach oderwania myśli od spraw codziennych wybiera się do Rezydencji, która jest elitarnym klubem i domem publicznym. Siedząc przy barze, jego wzrok przykuwa najbardziej ubrana kobieta w całym pomieszczeniu, prześliczna blondynka, która okazuje się być menadżerką tego przybytku.
Ich początkowa znajomość opierała się tylko na wymianie do siebie kilku zdań, po czasie jednak między nimi narodziła się prawdziwa przyjaźń. Seweryn był jej osobistym aniołem stróżem, zawsze był przy niej kiedy tego potrzebowała i mimo, że darzył ją uczuciem, to skrywał to w sobie, bo widział, że ona nie jest na to gotowa, więc nigdy nie przekroczył granicy, którą ona wyznaczyła.
Jednak mijały lata, a on czuł, że pragnie czegoś więcej i pragnie dowiedzieć się całej prawdy o Sue, więc stawia wszystko na jedną kartę... Tylko czy uda mu się skruszyć ten mur i czy przez te wszystkie lata kobieta w końcu zrozumie, że nic nie jest na własność, a szczególnie Miłość.
„By pokochać na nowo, trzeba rozliczyć się z przeszłością”.
Miłość na własność to trzeci tom z cyklu o miłości. Pierwszy tom Miłość na sprzedaż opowiadał o Sarah i Borysie, drugi Miłość na kredyt o Amy i Lukasie, a ten tom opowiada historię Sue, którą poznaliśmy w poprzednich częściach jako władczą i tajemnicza piękność, która zarządza rezydencją.
Autorka od początku przenosi nas w czasie o kilkadziesiąt lat, przez co dowiadujemy się jaka Sue była w młodości, a jaka jest teraz, co ją ukształtowało, co przeżyła i jak trafiła do rezydencji. Poznajemy także jej pierwsze spotkanie z Sewerynem, z którym spotyka się po jakimś czasie ponownie.
Historia Sue pokazuje nam jak trudno jest nam pogodzić się z przeszłością i jak wielki wpływ ma ona na naszą teraźniejszość oraz przyszłość. Każdy z nas popełnia błędy, ale trzeba znaleźć w sobie siłę i sprostać naszym lękom, otworzyć się na świat, na miłość, która jest na wciągnięcie ręki, a my jej nie dostrzegamy, bo tak naprawdę nie chcemy jej widzieć. A sformułowanie „Nic nie jest na własność a tym bardziej miłość” jest idealnym obrazem relacji Seweryna i Sue. Bo można przy drugiej osobie trwać każdego dnia, ale każdy z nas chce żeby druga osoba to odwzajemniała, bo wiecznie czekać na miłość nie będziemy.
Książka pełna tajemnic, sekretów, cierpienia, trudnej przeszłości, skrywanego w sobie bólu, szukaniu siebie, wybaczaniu, zaufaniu, przyjaźni, relacjach rodzinnych, ale nie zabraknie także pięknych momentów i namiętności.
Polecam wam bardzo gorąco sięgnąć po tę serię, która pokazuje prawdzie życie takim jakie jest pełnym ciężkich wyborów, nieszczęść, obaw, przeplatanymi małymi radościami. A czasami trzeba zaryzykować, żeby przekonać co nam to przyniesie.
Za objęcie książki patronatem medialnym dziękuje autorce a za egzemplarz wydawnictwu
Jakie ładne, klimatyczne zdjęcie! Już samo ono zachęca do tego, żeby dać książce szansę.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :) Naprawdę fajna książka i czyta się sama wręcz :)
UsuńChyba się skuszę na tę serię :) Dodana na półeczkę Legimi ❤️
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)
UsuńNie słyszałam o tej serii, ale póki co nie ciągnie mnie też do niej ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, może kiedyś nadejdzie taki czas, że zmienisz zdanie :)
Usuń