Anna Tuziak - Francuska kocica - Wydawnictwo WasPos - Recenzja

To mój przodek. Szczerze mówiąc, nigdy się tym zbytnio nie interesowałem. Moja siostra zna historię tych obrazów, więc prawdopodobnie, gdybyś z nią porozmawiała, dowiedziałabyś się czegoś więcej.

Brice Pinard jest znaną i cenioną restauratorką dzieł sztuki, szczególnie interesuje ją malarstwo. Kiedy ogląda zdjęcie obrazów, które mają przynieść jej do renowacji jest bardzo podekscytowana jednym z nich.

Mężczyzna z obrazu sprawia, że nie może przestać na niego patrzeć a jego dzikie spojrzenie powoduje, że przeszywają ją dreszcze. Prywatna wystawa i upadek z tajemniczym dziełem podczas burzy, przenosi Brice w inny świat. Kiedy obolała otwiera oczy widzi, że przebywa w dziwnym miejscu, wśród dziwnie wyglądających ludzi. 

Palące się drewniane chaty oświetlające teren, gdzie walczyli wojownicy wywołali u niej myśli, że trafiła na jakiś plan filmowy, gdzie nakręcali film historyczny, jednak coś zaczęło jej nie pasować, bo nigdzie nie widziała ani kamer, ani ludzi z obsługi. 

Wszystko się zmienia kiedy rycerz na koniu pędzący w jej kierunku okazuje się facetem z obrazu, który oglądała na wystawie.

Jeżeli poprzedni ekspert ma rację i obrazy faktycznie pochodzą z szesnastego wieku, to idąc tym tokiem myślenia, mogę z przekonaniem stwierdzić, że w tamtych latach trudno było o dżentelmena, więc twój przodek nie odbiegał zbytnio od statystyk.

Blane to doskonały wojownik, który mając dwadzieścia jeden lat obejmuje stanowisko naczelnika klanu Mac Leod a swoje rządy sprawuje uczciwe i sprawiedliwie. Jest groźnym z widoku człowiekiem ale ma poważanie wśród swojej społeczności i nie tylko.

Kiedy wojownicy Mac Leda pomagają ludziom Romana Mac Calluna ich wódz w podziękowaniu chce połączyć klany, a małżeństwo z jego córką Venorą byłoby najlepszym posunięciem.

Nieznajoma dziewczyna sprowadzona na zamek nie daje o sobie zapomnieć a przychylność jego przyjaciół, doprowadza Blane do szaleństwa , choć pokazuje wszystkim, że ona go nie obchodzi.

Zaproszenie na święto Lammas, ma być jakby przeglądem naczelników na kandydata dla córki Romana, a Blane Mac Leod ma być jednym z nich.

Widzisz, on jest trochę inny. Vanora nie będzie wtedy miała na nic wpływu. Z jednej strony jest dobrym naczelnikiem i mimo, że trzyma wszystkich twardą ręką, to jego ludzie jedynie z pozoru się go boją, tak naprawdę jest inaczej. Jest im przyjacielem, choć w inny sposób niż nasza Vanora.

Francuska kocica to książka napisana inaczej niż wszystkie dotychczas przeze mnie czytane, a mimo to jest bardzo fascynująca. Połączenie dwóch wymiarów czasowych tak samo jest interesujące jak i to że trudno się tam odnaleźć naszej bohaterce. 

Przystojny mężczyzna z przeszłości nie znający obcego świata nie rozumie o czym ona mówi, a skromna i delikatna sukienka utwierdza go, że musi być bardzo ubogą cudzoziemką, która uciekła z jakieś niewoli. Brak uczuć i jego dzikie zachowanie doprowadza do tego, że ona jest przerażona.

Autorka stworzyła oryginalną powieść i przeniosła nas z nowoczesnego Nowego Jorku do XVI-wiecznej szkockiej wioski. Takie zdarzenie dwóch światów to nie lada gratka, bo dialogi pomiędzy Brice a Blane są momentami rozbrajające. Historia także pokazuje, że miłość tam nie istnieje, a tylko zaspokaja potrzeby fizyczne. 

Jak i czy rozwinie się związek Blane i Brice ludzi z dwóch światów? Jak zakończy się powrót do teraźniejszości, to trzeba jeszcze zaczekać do następnego tomu. Polecam wam zapoznać się z tą pozycją i przenieś się razem z bohaterką do całkiem innego świata. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

1 komentarz:

Copyright © 2014 Świat Książkowy Mali , Blogger