Paige Toon - Nic nie rani tak jak miłość - Wydawnictwo Albatros - Recenzja

„Porzucił nas. Porzucił mnie. Nie wystarczyłam mu. Jestem niewystarczająca. Czy to się kiedykolwiek zmieni? Czy kiedykolwiek będę dla kogoś idealną partią?”.

Wren Elmont to kobieta po trzydziestce, która pracowała jako architektka i wiodła w miarę udane życie. Jednak wszystko do czasu kiedy zobaczyła swojego narzeczonego z inną. Ukochany zostawił ją dla koleżanki z pracy, a ona załamana postanowiła wyjechać do Indiany, gdzie mieszka jej ojciec. 

Spędzenie lata z tatą i przybraną rodziną na farmie ma jej pomóc zapomnieć o złamanym sercu. Nie spodziewała się jednak, że los może być dla niej tak przewrotny i spotka tam przystojnego i również złamanego życiowo mężczyznę, który będzie ją rozumiał lepiej niż ona sama. 

„Dupek z niego, ale to część jego uroku. Zmuszę go, żeby się do mnie uśmiechnął, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu”.

Andres jest bardzo inteligentnym mężczyzną, który zawodowo zajmuję się branżą wyścigową. Prowadzi także razem z bratem farmę, która sąsiaduje z rodziną Elmont. Po utracie swojej żony, która zmarła cztery lata temu, jest ciągle załamany, bo bardzo ją kochał i stał się przez to zamknięty na otoczenie.

Kiedy do miasteczka przyjeżdża Wren, to ich ścieżki się niespodziewanie krzyżują, powodując, że są dla siebie oparciem, bo potrafią się zrozumieć. Każdy z nich odczuwa stratę inaczej, ale ból, jaki czują, ich połączył. 

Czas płynie, a uczucia tej pary stają się coraz silniejsze. Dziewczyna nie wie jeszcze, że Anders skrywa wstrząsający sekret i jeśli pozwoli sobie na miłość do niej, będzie to miało poważne konsekwencje dla wszystkich.

„Nie sądziłam, że można jednocześnie czuć tak wielką miłość i tak głęboki ból”.

Nic nie rani tak jak miłość to powieść pokazująca historię dziewczyny, która została porzucona przez narzeczonego, przez co uciekła w rodzinne strony, żeby zapomnieć i chociaż trochę zagoić ranę w sercu. Poznajemy także mężczyznę, który próbuje poradzić sobie, że stratą swojej żony, którą kochał nad życie. Tych dwoje spotyka się pośród pól kukurydzy i świetlików, żeby poczuć ponownie wszystkie gamy uczuć. 

Autorka w tej powieści pokazuje nam, że miłość nie jest tylko piękna i korowa, ale także potrafi ranić, zadawać ciosy, po których ciężko jest nam się potem pozbierać. Na złamane serce nie ma dobrego lekarstwa - stratę trzeba przeboleć, przepracować, żeby następnie móc iść dalej i dać sobie szansę na nowe uczucie, które tym razem może być tym szczęśliwym i unosić nas w powietrzu. 

Historia pełna tajemnic, smutku, bólu, żalu, tęsknoty, poświęcenia, trudnych wyborów, relacji rodzinnych, przyjaźni oraz nadziei na lepsze jutro. 

Szczerze, to nie mam pojęcia, co mam myśleć o tej książce... Jak dla mnie zdecydowanie za dużo opisów było takich zbędnych jak opisywanie dokładnie pomieszczeń, budynków itp. mnie to trochę nudziło. Nie przepadam, za tym, jak jest tego wiele, mimo tego powieść sama w sobie nie była zła taka typowa obyczajówka, gdzie miłość rodzi się bardzo, ale to bardzo powoli. 

Jeśli czujecie się zaintrygowani, to zapraszam was do malowniczego miasteczka, które udowodni nam, że czasem dla miłości warto zaryzykować wszystko.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu 

4 komentarze:

Copyright © 2014 Świat Książkowy Mali , Blogger