Julie Johnson - Zakochani Rozbitkowie - Wydawnictwo Kobiece - Recenzja

„Myślę, że zachowanie nadziei to jedna z najważniejszych rzeczy, jakie możesz zrobić. Gdy ją tracisz, pojawia się rozpacz. A rozpacz zabija szybciej niż jakakolwiek nadzieja. Więc jeśli masz zamiar się czegoś trzymać... to cieszę się, że jest to nadzieja... ”.

Violet uciekając przed monotonią, jaka jest w jej życiu, postanawia przyjąć wakacyjną pracę w raju. Na lotnisku spotyka na swojej drodze aroganckiego dupka, który jak się później okaże, znajduje się w tym samym samolocie co ona. Mają pracować dla tej samej rodziny on jako fotograf, a ona jako opiekunka. Od początku nie mogą się ze sobą dogadać, jednak los sprawił, że będą musieli polegać tylko na sobie. Bo kiedy samolot, którym lecą niespodziewanie się rozbija do oceanu to właśnie oni, są jedynymi ocalałymi z tej katastrofy.

„-Nie przeżyłbym bez ciebie. Kropka. Sprawiasz, że jestem silniejszy, lepszy, życzliwszy. Przez cały czas podtrzymywałaś mnie na duchu. Codziennie, w każdej chwili, w każdym pieprzonym biciu mojego serca. - dyszy, gdy jego wzrok pada na moje usta. -Nadałaś temu wszystkiego sens, oślepiłaś mnie światłem w świecie, w którym panowała tylko ciemność”.

Zakochani Rozbitkowie to lekka i przyjemna lektura idealna na letnie dni. Jeśli spodziewacie się rewelacyjnej akcji i dużych fajerwerków, to tego nie znajdziecie. Mimo to historia Violet i Becka jest bardzo piękna i fascynującą. Skrywa w sobie o wiele więcej niż, byśmy mogli przypuszczać. Człowiek kiedy, w jednej chwili traci wszytko i jest zdany na siebie oraz jedyną osobę, jaką przyszło mu spędzić czas. Zaczyna wtedy doceniać tak błahe i podstawowe rzeczy jak mydło, jedzenie czy ubranie.

„Wciąż mnie ratuje. Bez wahania. Niezawodnie. W ciemności prowadzi mnie z powrotem do domu niczym oświetlająca drogę gwiazda. W pełnym blasku dnia jest moim solidnym fundamentem. Pozwala mi latać, ale zawsze łapie mnie, gdy pora wrócić na ziemię”.
Każdy chociaż raz w życiu na pewno zastanawiał się, czy jakby zniknął/ęła z powierzchni ziemi z dnia na dzień to by ktoś za nami rozpaczał? Ja miałam takie myśli parę razy i powiem wam, że lepiej tego nie wiedzieć. Autorka pokazuje nam jak sytuacja, w jakiej się możemy znaleźć, chociaż nie wiadomo jak bardzo kiepska by była, to jednak potrafimy się zmienić i wydobyć z siebie pokłady takiej siły i odwagi, o jakie byśmy się nie podejrzewali. Bohaterowie, którzy zostają skazani na siebie pośrodku oceanu na pięknej wyspie, będą nie tylko walczyli z tym, aby przetrwać. Zostaną poddani również trudnym decyzją, a także pożądaniu. Bo czy w takich okolicznościach może narodzić się uczucie, a przede wszystkim czy by przetrwało? Czy nadejdzie pomoc? Tego wszystkiego musicie się dowiedzieć sami, sięgając po tę książkę, bo warto poczuć tę aurę.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 


5 komentarzy:

  1. Czy zawsze w romansach musi być przysłowiowy dupek, który później nie okazuje się dupkiem ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, musi :D Na tym polega 99,9% romansów, które teraz są pisane :D A ona to obowiązkowo cicha i skromna szara myszka :P

      Usuń
    2. Zdecydowanie tak jest w większości romansów, bo co to było jakby był facet potulny jak baranek to by było za słodko i za mdło czyż nie? ;p Chociaż kobieta nie zawsze jest szarą myszką i to wtedy podoba mi się najbardziej lubię charakterne kobietki :)

      Usuń
  2. Odnoszę wrażenie, że oglądałam film o podobnym scenariuszu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka nawet w podziękowaniach wspomniała, że właśnie zainspirował ją pewien film nie pamiętam teraz nazwy. Oraz jej podróże

      Usuń

Copyright © 2014 Świat Książkowy Mali , Blogger