Justyna Chrobak - Zapach miłości - Wydawnictwo Replika - Zapowiedz Patronacka
lipca 01, 2019
6
Justyna Chrobak
,
Lipiec 2019
,
Patronat
,
Wydawnictwo Replika
,
Zapach miłości
,
Zapowiedź
Z wielką przyjemnością przedstawiam wam książkę, którą wzięłam pod swoje skrzydła. W tym roku, jest to mój kolejny już patronat z którego bardzo się cieszę. Zapach miłości to debiut autorki, który zostanie wznowiony, dzięki Wydawnictwu Replika. Na koncie autorka ma jednak jeszcze dwie powieści Córka lasu i Trzy razy M.
Justyna Chrobak jest zodiakalnymi rybami,co mocno odzwierciedla jej charakter. Do pewnego czasu była niepoprawną romantyczką. Utemperowana własnymi życiowymi doświadczeniami, dużo ostrzej patrzy na świat i otaczających ją ludzi, zachowania, codzienne sytuacje. W wolnej chwili lubi tańczyć, chodzić po górach lub po prostu siadać z kawą na cudownej werandzie w rodzinnym domu.
Pisanie sprawia jej ogromną radość,pochłania,pozwala przenieść historie stworzone w jej wyobraźni do rzeczywistości. Uważa,że pisząc ma władzę nad losem bohaterów, ich szczęściem oraz otaczającym ich światem. Jest to dla niej namiastka tego, czego nikt z nas nie ma w prawdziwym życiu.
Opis;
Magda czasem ma ochotę rzucić wszystko w diabły. Niby nie powinna narzekać – pracuje na kierowniczym stanowisku, jest niezależna… ale w jej życiu czegoś brakuje. Czegoś czy raczej kogoś – Tego Jedynego, do którego mogłaby się przytulić po powrocie do domu, z kim mogłaby zjeść kolację i przy kim mogłaby budzić się i zasypiać. Niespodziewanie życie Magdy przewraca się do góry nogami. W drodze do pracy wpada na Roberta – mężczyznę z marzeń. I wszystko byłoby cudownie, gdyby ten po jakimś czasie nie stwierdził, że cudowny romans to błąd.
Czy Magda pokona przeciwności losu, odnajdzie sens życia i zdobędzie prawdziwą miłość, której zapach już unosi się w powietrzu?
Na zachętę mam dla was krótki fragment książki;
– Cieszę się, że mogłem pomóc z transportem. Mam nadzieję, że to nie powoduje wygaśnięcia oferowanej przeze mnie pierwszej formy przeprosin?
– Mówisz o tej ofercie, którą odrzuciłam, bo obejmowała godziny mojej pracy, tak? No, jeżeli ten obiad jest nadal aktualny, to bardzo chętnie. Praca nie zając – kiedy to powiedziałam, uśmiechnął się, patrząc na mnie. Jego gęste ciemne włosy były już mocno pokryte białym puchem. Wyglądał prześlicznie, jakby żywcem wyjęty z jakiejś świątecznej zimowej reklamy.
– W takim razie bardzo się cieszę. Uciekaj do domu, bo zaraz znowu zamarzną ci kolana. Jeśli tylko potrzebujesz jutro transportu, to służę pomocą. Muszę jeszcze popracować nad moimi wyrzutami sumienia.
– Dzięki, ale jutro i pojutrze mam akurat wolne. Do pracy ruszam dopiero w poniedziałek. Do tego czasu rany się już chyba zagoją, więc nie musisz mieć żadnych wyrzutów sumienia.
– W takim razie do zobaczenia. Do poniedziałku.
– Do zobaczenia. Jeszcze raz dzięki za transport.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam pewnym krokiem w kierunku drzwi. Zrobiłam może trzy kroki i dopiero wtedy moje kolano znowu dało o sobie znać. Poczułam mocny ból, przez który aż mi się noga ugięła. Ból w połączeniu z bardzo śliskim śniegiem w miejscu, gdzie akurat stałam, spowodował, że w ciągu sekundy znalazłam się w pozycji poziomej, leżąc na plecach i wywijając przy tym w powietrzu pięknego orzełka.
– Cholera… To się nie dzieje naprawdę! – Bolały mnie plecy i nie powiem co jeszcze…
Otworzyłam oczy, śnieg padał mi prosto w twarz. Czy to się musiało stać na jego oczach. Zanim zdążyłam się ruszyć, już do mnie podbiegł. Śmiejąc się, chwycił za rękę i podciągnął do góry.
– Zaczynam się zastanawiać, bo albo to ja ci przynoszę pecha albo to ty jesteś taka niezdarna – mówił, nie przestając się śmiać. – Nic ci się nie stało?
Zawstydziłam się potwornie. Spojrzałam na dół. Stałam przed nim cała oblepiona śniegiem, z kolana sączyła się świeża krew i wszystko bardzo mnie piekło. Wiedziałam, że to nie jego wina, tylko cholerny zbieg okoliczności, ale bardzo się w tym momencie wściekłam, bo poczułam się tak bezsilna… Ile razy w ciągu jednego dnia można z siebie zrobić idiotkę? Do oczu napłynęły mi łzy. Tego już dzisiaj było dla mnie za dużo. Za dużo bólu i za dużo robienia z siebie pośmiewiska! Nie chciałam podnosić głowy, żeby nie zauważył łez. Nie mogłam ich powstrzymać, mimo że właśnie przez nie czułam się jak jeszcze większa idiotka. Niestety, musiał to jednak zauważyć.
– Przepraszam, nie miałem nic złego na myśli. Co się stało? Powiedziałem coś nie tak? – zaczął wypytywać, a ja nie mogłam się odezwać, tylko przecząco potrząsnęłam głową.
– Boli… – Zamknęłam oczy i zakryłam twarz mokrą od śniegu ręką. Nic nie mówiąc, chwycił moją dłoń, a drugą przetarł mój policzek i otrzepał mi delikatnie śnieg z głowy.
– No już. Domyślam się, że boli, ale duże dziewczynki przecież nie płaczą. Zaraz będziesz w domu i poczujesz się lepiej.
Nie pytając mnie o nic, pochylił się, wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku drzwi. Dopiero po chwili zareagowałam na to, co się działo.
– Puść mnie, nie wygłupiaj się. Dam sobie radę.
Nic sobie nie robił z moich protestów i doszedł w kilka sekund pod same drzwi wejściowe. Stanął przed nimi i dalej trzymał mnie na rękach.
– Jeśli wyciągniesz klucze i otworzysz drzwi, to mogę cię zanieść nawet pod próg twojego mieszkania. Wolałbym uniknąć kolejnego podnoszenia cię, gdybyś się wywróciła na schodach – powiedział, uśmiechając się zadowolony ze swojego dowcipu.
– Koniec żartów. Postaw mnie na nogi – starałam się zabrzmieć poważnie, ale sama się uśmiechałam, wyobrażając sobie siebie wywracającą się na schodach.
Postawił mnie delikatnie na ziemi. Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi.
– Dalej dam sobie radę. Dzięki i przepraszam za kłopot. Czuję się jak kompletna idiotka albo, jak mnie wcześniej nazwałeś, mega niezdara. Tak czy siak jeszcze raz dziękuję.
Patrzył na mnie przez chwilę. Nie odezwał się. Uśmiechnął się lekko. Chciał chyba coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Odwrócił się i poszedł w kierunku samochodu. Patrzyłam chwilę za nim i gdy wsiadł do środka, zamknęłam drzwi. Powoli ruszyłam po schodach na pierwsze piętro, gdzie mieszkałam. Schodek po schodku.
Na zachętę mam dla was krótki fragment książki;
– Cieszę się, że mogłem pomóc z transportem. Mam nadzieję, że to nie powoduje wygaśnięcia oferowanej przeze mnie pierwszej formy przeprosin?
– Mówisz o tej ofercie, którą odrzuciłam, bo obejmowała godziny mojej pracy, tak? No, jeżeli ten obiad jest nadal aktualny, to bardzo chętnie. Praca nie zając – kiedy to powiedziałam, uśmiechnął się, patrząc na mnie. Jego gęste ciemne włosy były już mocno pokryte białym puchem. Wyglądał prześlicznie, jakby żywcem wyjęty z jakiejś świątecznej zimowej reklamy.
– W takim razie bardzo się cieszę. Uciekaj do domu, bo zaraz znowu zamarzną ci kolana. Jeśli tylko potrzebujesz jutro transportu, to służę pomocą. Muszę jeszcze popracować nad moimi wyrzutami sumienia.
– Dzięki, ale jutro i pojutrze mam akurat wolne. Do pracy ruszam dopiero w poniedziałek. Do tego czasu rany się już chyba zagoją, więc nie musisz mieć żadnych wyrzutów sumienia.
– W takim razie do zobaczenia. Do poniedziałku.
– Do zobaczenia. Jeszcze raz dzięki za transport.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam pewnym krokiem w kierunku drzwi. Zrobiłam może trzy kroki i dopiero wtedy moje kolano znowu dało o sobie znać. Poczułam mocny ból, przez który aż mi się noga ugięła. Ból w połączeniu z bardzo śliskim śniegiem w miejscu, gdzie akurat stałam, spowodował, że w ciągu sekundy znalazłam się w pozycji poziomej, leżąc na plecach i wywijając przy tym w powietrzu pięknego orzełka.
– Cholera… To się nie dzieje naprawdę! – Bolały mnie plecy i nie powiem co jeszcze…
Otworzyłam oczy, śnieg padał mi prosto w twarz. Czy to się musiało stać na jego oczach. Zanim zdążyłam się ruszyć, już do mnie podbiegł. Śmiejąc się, chwycił za rękę i podciągnął do góry.
– Zaczynam się zastanawiać, bo albo to ja ci przynoszę pecha albo to ty jesteś taka niezdarna – mówił, nie przestając się śmiać. – Nic ci się nie stało?
Zawstydziłam się potwornie. Spojrzałam na dół. Stałam przed nim cała oblepiona śniegiem, z kolana sączyła się świeża krew i wszystko bardzo mnie piekło. Wiedziałam, że to nie jego wina, tylko cholerny zbieg okoliczności, ale bardzo się w tym momencie wściekłam, bo poczułam się tak bezsilna… Ile razy w ciągu jednego dnia można z siebie zrobić idiotkę? Do oczu napłynęły mi łzy. Tego już dzisiaj było dla mnie za dużo. Za dużo bólu i za dużo robienia z siebie pośmiewiska! Nie chciałam podnosić głowy, żeby nie zauważył łez. Nie mogłam ich powstrzymać, mimo że właśnie przez nie czułam się jak jeszcze większa idiotka. Niestety, musiał to jednak zauważyć.
– Przepraszam, nie miałem nic złego na myśli. Co się stało? Powiedziałem coś nie tak? – zaczął wypytywać, a ja nie mogłam się odezwać, tylko przecząco potrząsnęłam głową.
– Boli… – Zamknęłam oczy i zakryłam twarz mokrą od śniegu ręką. Nic nie mówiąc, chwycił moją dłoń, a drugą przetarł mój policzek i otrzepał mi delikatnie śnieg z głowy.
– No już. Domyślam się, że boli, ale duże dziewczynki przecież nie płaczą. Zaraz będziesz w domu i poczujesz się lepiej.
Nie pytając mnie o nic, pochylił się, wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku drzwi. Dopiero po chwili zareagowałam na to, co się działo.
– Puść mnie, nie wygłupiaj się. Dam sobie radę.
Nic sobie nie robił z moich protestów i doszedł w kilka sekund pod same drzwi wejściowe. Stanął przed nimi i dalej trzymał mnie na rękach.
– Jeśli wyciągniesz klucze i otworzysz drzwi, to mogę cię zanieść nawet pod próg twojego mieszkania. Wolałbym uniknąć kolejnego podnoszenia cię, gdybyś się wywróciła na schodach – powiedział, uśmiechając się zadowolony ze swojego dowcipu.
– Koniec żartów. Postaw mnie na nogi – starałam się zabrzmieć poważnie, ale sama się uśmiechałam, wyobrażając sobie siebie wywracającą się na schodach.
Postawił mnie delikatnie na ziemi. Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi.
– Dalej dam sobie radę. Dzięki i przepraszam za kłopot. Czuję się jak kompletna idiotka albo, jak mnie wcześniej nazwałeś, mega niezdara. Tak czy siak jeszcze raz dziękuję.
Patrzył na mnie przez chwilę. Nie odezwał się. Uśmiechnął się lekko. Chciał chyba coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Odwrócił się i poszedł w kierunku samochodu. Patrzyłam chwilę za nim i gdy wsiadł do środka, zamknęłam drzwi. Powoli ruszyłam po schodach na pierwsze piętro, gdzie mieszkałam. Schodek po schodku.
Nie przekonują mnie tego typu powieści. I choć zapowiada się intrygująco, tak raczej sięgnę po coś bardziej mrocznego.
OdpowiedzUsuńRozumiem, no nie raz potrzeba nam dreszczyku :) Może, kiedyś jak najdzie cie ochota na coś lekkiego to właśnie po nią sięgniesz :)
UsuńCzytałam tej autorki "Córkę lasu" (chyba dobrze pamiętam tytuł 😉) i nie będę ukrywać, że niestety średnio mi się podobało. Tutaj zarówno opis jak i zamieszczony przez Ciebie fragment bardziej do mnie przemawiają ❤
OdpowiedzUsuńTak dobrze pamiętasz tytuł :) Szczerze to tej książki, akurat nie czytałam. To mam nadzieję, że dasz szansę tej powieści.
UsuńGratulacje patronatu, to przyjemne uczucie dla miłośnika książek. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Zdecydowanie jest to bardzo przyjemne uczucie :)
Usuń