N.R. Paradise - Krwawe więzy - Wydawnictwo WasPos - Zapowiedz Patronacka

Z wielką przyjemnością przedstawiam wam książkę, którą wzięłam pod swoje skrzydła.W tym roku jest to mój trzeci patronat. Krwawe więzy to pierwsza część cyklu Bracia Trafficante, która zostanie wydana przez Wydawnictwo WasPos

 N.R. Paradise to polska autorka pisząca pod pseudonimem. Mieszkająca w maleńkim miasteczku w zachodniopomorskim. W codziennym życiu towarzyszą jej mąż, syn i dwa zwariowane psy. Pisanie to nie tylko jej pasja, ale również cicha przystań, w której zaczynają dziać się magiczne rzeczy.Uzależniona od karmelowej kawy i wszystkiego co słodkie. Twardo stąpająca po ziemi romantyczka, która dzięki namowom przyjaciółki w 2019 roku zaczęła publikować swoją pierwszą książkę w internetowej aplikacji Wattpad. Uwielbia romanse, erotyki, fantastykę i kryminały, ale obok żadnej książki nie przejdzie obojętnie. 

Krwawe więzy to emocjonalny rollercoaster! Autorka przeniesie was do krwawego świata mafii,gdzie na każdym kroku na bohaterów czyha niebezpieczeństwo. A zaskakujące zwroty akcji, pochłoną was i przyprawią o szybsze bicie serca. Ta niesamowita historia wywoła u was mrożące krew w żyłach dreszcze. Gorąco polecam! 

                                                                                    Malwina Nowak, Świat książkowy Mali

Opis; 

Elena La Torre jako nieślubne dziecko jednego z najniebezpieczniejszych mężczyzn w Stanach żyła zamknięta niczym w złotej klatce. Była brudnym sekretem ukrywanym przez lata. Oszukana i zaszantażowana przez ojca, by chronić matkę, zostaje zmuszona do poślubienia przyszłego przywódcy najniebezpieczniejszej organizacji przestępczej w kraju.

Czy w świecie śmierci i niewyobrażalnej przemocy uda jej się zachować zdrowe zmysły?

By przetrwać, nie ma innego wyjścia jak tylko podbić pozbawione jakichkolwiek uczuć serce przyszłego męża. Nie ma jednak pojęcia, co przyjdzie jej przeżyć, by zawalczyć o bezpieczeństwo swoje i najbliższych. W tym świecie zwrot „póki śmierć nas nie rozłączy” nabiera zupełnie nowego
znaczenia.

Złączyły ich krwawe małżeńskie więzy, ale czy w świecie pełnym niebezpieczeństwa pozwolą, by połączyła ich miłość?


Dla umilenia wam czasu w czekaniu na premierę mam dla was krótki fragment 
  
Rozdział 1 

Elena 

Wsiadłam do samochodu, trzaskając drzwiami z ogromną siłą. Czułam, że migrena zbliża się wielkimi krokami, ból pulsował w skroniach i rozchodził się na całą twarz, sięgając aż lewego oka. Od malutkiego cierpiałam na przewlekłe migreny. Zazwyczaj spowodowane były zbyt wysoką temperaturą w pokoju, gdy spałam, bądź reakcją na zmieniającą się aurę, ale czasami dostawałam nagłego ataku migreny z nerwów. I tak było też dzisiaj. 
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy pojechałam z moją poważnie chorą na raka szyjki macicy mamą na kolejną dawkę wlewów chemii i okazało się, że mój szanowny tatuś przestał płacić za dodatkowe leczenie mamy. Marne ubezpieczenie, które miała opłacane, pokrywało jedynie podstawową opiekę, którą w skrócie można było określić jako „połóż się i czekaj na śmierć”. 
Wielki Roberto La Torre boss la nostra comunità mafii, która od lat trzęsła Detroit i Nowym Jorkiem, stracił u mnie te procentowe resztki szacunku, jakie do niego żywiłam. Jak on mógł skazywać mamę na śmierć w męczarniach, zżeraną przez chorobę, gdy on jakby nigdy nic będzie siedział sobie w swojej wielkiej posiadłości w centrum i bawił się nadal w pana wszechświata. 
Wcisnęłam gaz do dechy i wystrzeliłam z naszej posiadłości niczym z procy, żeby żaden z goryli ojca nie zauważył zbyt szybko mojego zniknięcia. Wyjechałam na drogę prowadzącą do centrum i najbogatszych domów w Detroit. Przez całą drogę podsycałam w sobie gniew i nienawiść do całego tego chorego świata, którego wbrew sobie stałam się częścią. 
Tak, dobrze zrozumieliście, nie mieszkałyśmy z ojcem w jego wypasionym domu, tylko w starej rustykalnej posiadłości z babcią Cecille. Mama i ja byłyśmy brudnymi sekrecikami wielkiego Roberto. Co śmieszniejsze, dom ojca od naszego dzieliło tylko jakieś trzydzieści minut drogi, a ten odwiedzał nas od wielkiego dzwonu. Zazwyczaj gdy zbliżały się jakieś uroczystości i wiedział, że babcia będzie niepocieszona, jeżeli on się nie pojawi. Pamiętam, że w dzieciństwie kochałam ojca, byłam jego największą fanką, miałam nadzieję, że zabierze mnie i mamę do siebie i będziemy jedną wielką, szczęśliwą rodziną. Jednak ojciec zawsze mi powtarzał, że jego świat to nie jest miejsce dla takiej małej, słodkiej i niewinnej dziewczynki jak ja. Prawda była taka, że zamknął nas tutaj jak w klatce i nigdy nie miał zamiaru ożenić się z moją mamą ani stworzyć dla mnie normalnej rodziny. Wolał swoje życie i swoje dziwki. Mustang shelby ukochane cacko babci rozkosznie mruczało, dając mi pewnego rodzaju ukojenie. Nie miałam swojego samochodu, według ojca kobiety nie muszą potrafić prowadzić auta. Jego zdaniem kobiety nadają się tylko do ozdoby, rodzenia dzieci i siedzenia w domu. Prowadzić nauczył mnie Claudio, mój ochroniarz, powiernik, przyjaciel i czasami ojciec. Później bardzo często tego żałował, gdy wraz z Olivią, moją jedyną przyjaciółką, urządzałyśmy sobie niekontrolowane przejażdżki po terenie posiadłości.
Zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy i zwolniłam przed wielką kutą bramą z wizerunkiem byka, prowadzącą do domu ojca. Ochroniarze musieli poznać samochód babci, bo bez sprawdzania wpuścili mnie do środka. Wjechałam dość szybko, kierując się żwirową drogą na tyły domu, aby mieć bliżej do gabinetu ojca i zyskać ten moment zaskoczenia, który zapewne bym straciła, gdyby jakiś ochroniarz ojca powiadomił go o moim przybyciu. 
Wysiadłam z auta i szybkim krokiem popędziłam w kierunku domu. Całe szczęście, że nie dałam się dzisiaj babci namówić na włożenie kozaków na obcasie, które mi kupiła, tylko postawiłam na swoje niezawodne martensy w kolorowe kwiaty. Uwielbiałam te buty, były wygodne i pasowały do wielu strojów. 
Wpadłam przez wielkie tarasowe drzwi i ruszyłam żwawym krokiem do gabinetu ojca. Gdy byłam już praktycznie na miejscu, usłyszałam kilka męskich głosów dobiegających z saloniku, w którym ojciec zazwyczaj podejmował gości. Zdarzyło mi się kilkanaście razy być w jego domu przez te wszystkie lata, więc całkiem dobrze znałam rozkład pomieszczeń. Byłam tak wściekła, że nie pomyślałam, jakie skutki może za sobą nieść moje wtargnięcie na jedno z biznesowych spotkań ojca. Niestety. 
Otworzyłam drzwi z impetem, aż uderzyły o ścianę z głośnym hukiem, i stanęłam niczym rozjuszone zwierzę przed dziesięcioma mężczyznami ubranymi w eleganckie garnitury. Ja w swoich ciemnych przetartych jeansach, białej koszulce i skórzanej kurtce pasowałam tutaj jak pięść do nosa. Rozejrzałam się, z nich wszystkich rozpoznawałam tylko mojego ojca, jego consigliere i mojego przybranego brata Brunona. Zerknęłam na niego, zaciskał szczęki i mordował mnie wzrokiem.
 Nasze relacje nigdy nie były na stopie przyjacielskiej. Bruno obwiniał moją mamę i mnie o to, że jego matka podcięła sobie żyły. Constanza La Torre gdy dowiedziała się o kolejnym
romansie swojego męża, który tym razem niósł ze sobą owoc – mnie, postanowiła odebrać sobie życie. Nie zważała na to, jaki wpływ będzie to miało na jej sześcioletniego wtedy syna. Z tego, co opowiadał mi Claudio, to właśnie Bruno znalazł swoją matkę w wannie pełnej szkarłatnej wody.
 – Elena! – warknął ojciec, przerywając moją bitwę na spojrzenia z bratem, który jak zwykle miał czerwone i rozbiegane od narkotyków oczy. – W tej chwili opuść to pomieszczenie i idź do mojego gabinetu. Później się tobą zajmę. 
Och, już ja dobrze znałam to jego zajmowanie się mną. Aktualnie miałam w dupie koszty, jakie przyjdzie mi ponieść za moją niesubordynację.
 – Nie – powiedziałam, robiąc krok do przodu, na co usłyszałam głośno wciągane przez kilka osób powietrze i jedno parsknięcie śmiechem. – Jak mogłeś przestać płacić za leczenie mamy?! – wydarłam się. Pierwszy raz w życiu krzyknęłam na ojca. – Dobrze wiesz, że ona bez tej nowej chemioterapii nie ma szans na przeżycie. Skazujesz ją na śmierć, rozumiesz to?! Czy ty masz w ogóle jeszcze jakieś resztki sumienia w sobie, tato? 
Ojciec tak szybko podniósł się z krzesła, że aż je wywrócił. Piorunował mnie wzrokiem i gdyby ten mógł zabijać, to właśnie padłabym trupem.
 – Roberto, myślałem, że twoja córka to mała dziewczynka, a ta młoda kobieta jest zaiste niebywała – odezwał się starszy, elegancki mężczyzna, który patrzył na mnie takim wzrokiem, że aż zrobiło mi się zimno. – Miło mi ciebie poznać, młoda damo, jestem Luciano Trafficante.
 – Nie interesuje mnie to – warknęłam wściekle do mężczyzny, na co ten wyszczerzył zęby niczym kot z Cheshire. Dziwny człowiek. – Mówię do ciebie, tato! Nigdy o nic cię nie prosiłam, ale teraz błagam, chociaż ten jeden raz zachowaj się jak człowiek! 
– Bruno! Zabierz ją do gabinetu! – krzyknął ojciec, całkowicie ignorując to, co do niego mówiłam.
 Wpadłam w istną furię. Bruno zbliżył się do mnie, próbował złapać za ramię, jednak to ja chwyciłam go za nadgarstek i wykorzystując jego masę ciała, wykręciłam mu rękę tak, że znalazłam się za jego plecami. Swoim kolanem uderzyłam go w zgięcie nogi, przez co upadł na kolana, po czym butem pchnęłam go na perski dywan. Wyminęłam go i ruszyłam wprost do ojca, któremu głowa niemal kipiała z wściekłości jak na kreskówkach. Przyszłam tutaj po zapewnienie, że wznowi leczenie mamy i bez tego nie wyjdę.
 Nagle przed moją twarzą wyrosła szeroka męska klatka piersiowa, odziana w czarną koszulę i takiego samego koloru garnitur. Próbowałam się obok niego przepchnąć, na co mężczyzna w mgnieniu oka złapał mnie za ramiona i unieruchomił, obracając tak, że plecami przyciskałam
się do jego torsu. Próbowałam uderzyć go nogą, ręką, a nawet głową, jednak moje próby na nic się nie zdały. Był za duży i za silny. 
– Nie pogarszaj swojej sytuacji, laleczko – szepnął mi do ucha. Miał zachrypnięty głęboki głos, od którego przeszedł mnie dreszcz.
 – Puść mnie – warknęłam, jednak w tej samej chwili do pokoju wpadło dwóch ochroniarzy ojca. 
 – Zabierzcie ją do mojego gabinetu. – Wskazał na mnie głową ojciec z miną, jakby mówił o jakimś obrzydliwym robaku albo gównie, które przykleiło się do jego buta. – Później się z nią rozmówię. 
 Mężczyźni złapali mnie, każdy za jedno ramię, jakbym była jakimś groźnym przestępcą i ścisnęli tak mocno, że aż sapnęłam. Facet za mną, wydał jakiś dziwny dźwięk podobny do warknięcia i przyciągnął mnie znowu do swojej klatki piersiowej. Czułam się, jakby grali mną w przeciąganie liny i szczerze powiedziawszy, nie podobało mi się to ani trochę.
 – Salvatore – powiedział ostrzegawczo starszy dystyngowany mężczyzna, na co dłonie wywołanego zniknęły ze mnie i ochroniarze ojca pociągnęli mnie do wyjścia. 
Odwróciłam się i spojrzałam w najczarniejsze oczy, jakie w życiu widziałam. Mężczyzna był zachwycająco przystojny i budził postrach. 
Poczułam silne pociągnięcie i wyszarpnęłam się z ich uścisku. 
– Trafię sama, palancie – warknęłam do ochroniarza i weszłam do gabinetu ojca. Usiadłam na jednym z foteli i czekałam na to, co nieuniknione. 
Usłyszałam odgłos przekręconego zamka i parsknęłam śmiechem z niedowierzania. Zamknęli mnie na klucz, jakbym miała dokądś uciec. Ojciec przecież znalazłby mnie wszędzie. Po około dwudziestu minutach usłyszałam kroki i głosy na korytarzu. Podbiegłam do drzwi i przyłożyłam do nich ucho. 
– Mam nadzieję, że znajdziesz rozwiązanie korzystne dla nas wszystkich.
 Rozpoznałam głos tego starszego mężczyzny.
 – Coś wymyślę – odpowiedział mu dziwnym głosem mój ojciec – będziesz zadowolony, zaręczam ci. 
Oho. Czyżby wielki Roberto miał jakieś kłopoty? Dobrze mu tak. 
Nie dane było mi się cieszyć tą chwilą długo, bo nagle zamek w drzwiach od gabinetu zgrzytnął i do pomieszczenia wkroczył mój ojciec. Nie zdążyłam wypowiedzieć nawet jednego słowa, gdy jego dłoń z głośnym trzaskiem opadła na mój policzek, aż zatoczyłam się do tyłu. Drugi cios w brzuch pozbawił mnie tchu i rzucił na kolana. Wspominałam już, że mój ojciec to okrutny skurwiel? 
– Ośmieszyłaś mnie i swojego brata na oczach innego bossa! – wydarł się, przysuwając twarz do mojej, aż poczułam krople jego śliny na twarzy. 
– Chciałam tylko, żebyś…
 Kolejny cios w twarz był tak silny, że upadłam na podłogę, uderzając głową w dolną półkę szklanego stolika kawowego. 
Okropny ból zaczął pulsować w skroniach, a dźwięk dochodził jakby zza ściany. Miałam wrażenie, że cała moja głowa ważyła z tonę, i nie byłam w stanie jej utrzymać w pionie. Poczułam coś mokrego cieknącego mi po policzku. Uniosłam drżącą dłoń i dotknęłam tego miejsca. Zabolało jak cholera. Zwróciłam rękę przed twarz, przyglądałam się krwi ściekającej mi z palców.
 – Może to w końcu nauczy cię trochę ogłady – warknął do mnie ojciec. 
Mówił coś jeszcze, ale wszystko to, co działo się później, rozmyło mi się przed oczami i odleciało w nicość. Pochłonęła mnie ciemność, poczułam spokój. Gdy mdlałam, ostatnim obrazem, jaki mój mózg przytoczył, były te czarne oczy, które nie zwiastowały niczego dobrego.

Recenzję możecie przeczytać tutaj -> Krwawe Więzy 

12 komentarzy:

  1. Zakończenie fragmentu robi wrażenie, chociaż styl pisania wydaje mi się prosty, to jestem ciekawa, co będzie się działo dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest naprawdę świetna i polecam z ręką na sercu. :)

      Usuń
  2. Wydaje się być naprawdę ciekawa, pewnie się na nią skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie moja bajka gatunkowa, więc nie sięgnę, ale gratuluję patronatu. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa twoich wrażeń po tej lekturze. Sam fragment nawet jest interesujący. Gratuluje patronatu.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja opinia, będzie pewnie niedługo, więc wypatruj jej na horyzoncie :p

      Usuń
  5. Zachęcający fragment. Fabuła zapowiada się intrygująco

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Świat Książkowy Mali , Blogger